Imieniny: Damazego, Waldemara

INFO

Nad Małym Jeziorem Żnińskim dziecko znalazło w granat. Część hangaru Pałuckiego Centrum Sportów Wodnych była ogrodzona policyjnymi taśmami. Para miejscowych policjantów nie pozwoliła mi jednak na tym etapie sfotografować niebezpiecznego znaleziska, ani nawet zajrzeć do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie granat został złożony pod ścianą daleko od drzwi. Uprzejmie ale stanowczo dostałem do zrozumienia, że dalej ani kroku. Takie  są procedury, zresztą to w trosce o moje bezpieczeństwo.


To, że do tragedii nie doszło, zawdzięczamy interwencji ratowników z Centrum Sportów Wodnych w Żninie. Co się tam wydarzyło? Dzieci bawiły się w wyciąganie kamieni z wody w okolicy narożniku kąpieliska. Jak mi powiedział Hubert, jedna z dziewczynek, może 10-letnia podeszła do ratowników, żeby pokazać znaleziony na dnie „dziwny kamień”. Skoro groźne znalezisko już było w rączkach dziecka, on tylko podtrzymywał ją, by granat nie upadł na ziemię do momentu, aż ratownicy go przejmą i złożą gdzieś na uboczu. Powiadomiona policja natychmiast przysłała patrol dla zabezpieczenia terenu.


Na patrol saperski trzeba było poczekać trochę dłużej bo jechali do nas z Inowrocławia. Dowódca patrolu podszedł do sprawy rygorystycznie. Najpierw sam wszedł dokonać oględzin znaleziska, a dopiero upewniwszy się, że samo zrobienie zdjęcia z pewnej odległości nie stanowi dodatkowego zagrożenia, pozwolił mi na fotografowanie. Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. W krótkiej odprawie ustalono procedurę postępowania. Nam zakazano wychodzenia poza narożnik budynku.

Uzbrojono jednego z żołnierzy w ten specjalistyczny ubiór, a on już po chwili wyniósł na rękach granat, by go złożyć w tym wielkim pancernym wozie, zapewne na specjalnej „pierzynce” antywstrząsowej. Jeszcze jakiś czas trwały procedury „papierowe” związane z akcją, a w tym czasie saper z pomocą kolegów pozbył się ciężkiego sztywnego ubioru. Po podpisaniu protokółów udało mi się jeszcze uzgodnić, czy moje zdjęcia czegoś „nie naruszają” oraz zamienić parę słów z dowódcą patrolu. Dzięki temu mogę poinformować, że tę sprawną akcję przeprowadził patrol z Drugiego Pułku Inżynieryjnego w Inowrocławiu. Ogromny Jelcz zniknął za bramą stanicy, a na kąpielisku nawet nie wszyscy zauważyli, ze coś się tutaj wydarzyło.


Jeszcze podczas oczekiwania na patrol koledzy pokazali mi inne, wcześniejsze znalezisko z dna kąpieliska czyli rozerwaną łuskę artyleryjskiego pocisku. Tu musiały dziać się różne rzeczy. Jak jednak widać, nawet na tak bezpiecznym kąpielisku ostrożności nigdy za wiele. Szczególną uwagę zwróćmy na dzieci bo naprawdę strach pomyśleć jak blisko mogło być do tragedii.

tekst i fot. Leonard Łuczak

AUTOPROMOCJA
MATERIAŁ INFORMACYJNY