Imieniny: Marka, Jarosława

INFO

Do dramatu doszło w poniedziałek 22 sierpnia około godziny 21 wieczorem, w Gączu gmina Janowiec Wielkopolski. Decyzją sądu Adam P. najbliższe 3 miesiące spędzi w schronisku dla nieletnich.

W tym domu 22 sierpnia doszło do tragedii
fot. Julita Marciniak



Szczegóły dramatu w Gączu, niewielkiej wsi położonej pod Janowcem Wielkopolskim, nieprędko ujrzą światło dzienne, ponieważ sprawca zbrodni jest nieletni. Ma zaledwie 16 lat. Z tego powodu wszystkie ustalenia prokuratury i Sądu Rodzinnego, są na razie niejawne. Nieoficjalnie ustaliliśmy, że sprawca zbrodni, dźgał starszą siostrę Katarzynę nożem kuchennym, w różne części ciała. Robił to w taki sposób, iż nie miała ona możliwości obrony.  Matka chciała chronić syna, ale szybko zrozumiała, że nie wolno jej tego robić, więc zadzwoniła na policję. Dwa dni po zdarzeniu jest ciągle w szoku.

- Mam pustkę w głowie, wymazałam wszystko z pamięci, nic do mnie nie dociera – mówi zanosząc się od płaczu na sądowym korytarzu.


Na miejscu zdarzenia,  pojawił się prokurator, który wspólnie z policjantami żnińskiej KPP pracował do świtu. Z wstępnych ustaleń wynikało, iż motywem zabójstwa były pieniądze, które Katarzyna P. miała przy sobie, ponieważ podpisała umowę przedwstępną na sprzedaż swego mieszkania. Lokal kupiła za pieniądze zarobione w Holandii. Adam miał zażądać aby siostra dała mu część pieniędzy. Po uśmierceniu siostry, był przygotowany do ucieczki. Nie zdążył przed przyjazdem stróżów prawa. Tej samej nocy został przewieziony do Policyjnej Izby Dziecka w Bydgoszczy. W środę 24 sierpnia, został przywieziony przez żnińskich policjantów do Sądu Rejonowego w Żninie. Sędzia Tomasz Michalak, przesłuchał Adama P. na posiedzeniu niejawnym, po czym poinformował media, iż sprawca zbrodni najbliższe 3 miesiące spędzi w schronisku dla nieletnich, które jest odpowiednikiem aresztu przestępców pełnoletnich. Na obecnym etapie nie wiadomo któremu Sądowi Rodzinnemu zostanie przekazana sprawa.
Matka Adama P. wyjawia, że Katarzyna często wyśmiewała się z brata. Mówi

-Adaś był cichym, spokojnym samotnikiem. Skończył gimnazjum w Janowcu Wielkopolskim i zaczął naukę w liceum ogólnokształcącym. Źle się czuł w szkole. Koledzy mu dokuczali. Widziałam, że coś źle z nim się dzieje, ciągle wracał do domu, urządził sobie siłownię, to było jego miejsce na ziemi. Do szkoły przestał chodzić, ale miał zacząć naukę od września. Kasia wyśmiewała się, że jest nieudacznikiem. Ona była bardzo bystra, pełna życia. Lubiła tańczyć, zarobiła na mieszkanie, ale postanowiła je sprzedać i kupić domek. To dlatego podpisała tę umowę. Ja i Adaś mieliśmy mieć w tym domku swoje mieszkanie. Nie dociera do mnie, że ona nie żyje. Miałam z nią mieszkać na starość.


Na sądowym korytarzu czeka także ojciec Adama, który po rozwodzie mieszka w Janowcu Wielkopolskim.

-Bił nas, miał wyrok, siedział dwa lata w więzieniu, miał sądowy nakaz zbliżania się do nas prze 5 lat – wyjaśnia kobieta.


Mężczyzna nie krępuje się nawet policjantami. Krzyczy do matki swego syna -To twoja wina, twoja wina – Kiedy siada w rogu sądowej ławki, kiwa się niczym dziecko ogarnięte sierocą chorobą. Nie trzeba być psychologiem aby dostrzec, że rodzice Adama P. potrzebują fachowego wsparcia.

Mieszkańcy Gącza nie wierzą w to co się stało. Co prawda nie znali zbyt dobrze Adama P., ponieważ mieszkał on w domu oddalonym od wsi o około 2 km. Nasi rozmówcy twierdzą, że Adam P.  nie wychodził z domu, nie przychodził do wsi choćby pograć w piłkę z innymi nastolatkami. Był raczej wycofany z życia społecznego. Dlatego go nie znają. Jego siostra za to była wesołą, lubianą dziewczyną

 - Po powrocie z Holandii kupiła mieszkanie ze swoim chłopakiem i chciała tam zabrać rodzinę, później pracowała w Gądkach. Wiem, że dokuczała bratu, naśmiewała się z niego. Dla innych była bardzo miła. Może próbowała brata tym zmobilizować do wyjścia do rówieśników? Nie chce mi się w to wierzyć w to co się stało. - mówi nasza rozmówczyni, która pragnie pozostać anonimową.


Decyzją sądu Adam P. najbliższe 3 miesiące spędzi w schronisku dla nieletnich. O jego dalszym losie zadecyduje Sąd Rodzinny.

Maria Warda i Julita Marciniak

 

REKLAMA
AUTOPROMOCJA