Imieniny: Adolfa, Tymona

INFO

Komendant żnińskiej policji przyznaje, że był krnąbrnym dzieckiem, jednak wychowanie tradycyjnych wartościach sprawiło, iż nigdy nie obciążył sumienia złymi czynami.

Podinspektor Artur Krajewski, to znany szczególnie w Szubinie, swoim rodzinnym mieście społecznik. Zarządzanie naszą KPP chce opierać na dobrych relacjach z podwładnymi. Zaczął od indywidualnych rozmów.

 

Maria Warda:Praca w żnińskiej Komendzie Powiatowej Policji nie jest dla Pana nowością.

Artur Krajewski: To prawda. Od 2007 roku byłem naczelnikiem Wydziału Prewencji i Ruchu Drogowego .Od tamtego czasu upłynęło wiele wody w Gąsawce. Mam wrażenie, że minęła cała epoka technologiczna. Żnińska komenda była dość obskurnym obiektem. Nie było jeszcze tego nowego skrzydła. Teraz wszystko tu nowoczesne, pomieszczenia odmalowane, piękna dyżurka oficerska, nowe okna, nowe ubikacje, nawet areszt jest na miarę XXI wieku. Po prostu zaszczyt pracować w takiej komendzie.

M.W. - Obiekt rzeczywiście piękny, ale kierowanie ludźmi to nie bułka z masłem. Jakim chce być Pan szefem dla swych podkomendnych?

A.K. - Zdaję sobie sprawę, że każdy jest człowiekiem, ma swoje problemy, nie tylko zawodowe, ale różne czasem trudne sytuacje rodzinne, dlatego staram się rozmawiać z każdym. Nie jest to dla mnie jakaś katorga, bo kadra nie zmieniła się od czasu, gdy pracowałem tu jako naczelnik. Znamy się dobrze. Jestem otwarty, nie tylko symbolicznie, ale prawdziwie, nawet drzwi mojego gabinetu są otwarte na oścież. Każdy kto zagląda do sekretariatu, może zobaczyć co robię. Oczywiście zamykam, gdy ktoś przychodzi do mnie na rozmowę.

M.W. - Wiemy już, że nie musi Pan rozbudowywać, ani upiększać budynku komendy, a jaka jest koncepcja jeśli chodzi o realizację ustawowych zadań?

A.K. - Już zapowiedziałem, że policjanci muszą być aktywni. Wzmocnione osobowo będą posterunki w Łabiszynie i Barcinie. Po rozmowach z Błażejem Łabędzkim, wójtem gminy Gąsawa, oraz Mariuszem Kazikiem, przewodniczącym Rady Gminy zadecydowałem, iż od 1 sierpnia w budynku Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, przy ulicy Żnińskiej 17, od godziny 17 do 20 , a nie jak dotąd w godzinach przedpołudniowych, dyżurował będzie policjant. Służbowe numery wszystkich dzielnicowych znalazły się na naszej stronie internetowej. Jednym z ważniejszych zadań, będzie remont generalny komisariatu w Janowcu Wielkopolskim, bo jest to bardzo zaniedbany obiekt. Zyskamy tam dodatkowe pomieszczenie po policjancie, który zajmował lokal na mieszkanie. Właśnie się wyprowadził. Ponadto mam zamiar wzmocnić ruch drogowy.

M.W. - Do realizacji tych planów będzie potrzebna dodatkowa kadra?

A.K. - Nie. Do drogówki wygospodaruję funkcjonariuszy z innych pionów. Jest to konieczne, bo zdarzeń na drogach przybywa. Jednak jestem daleki od grzmienia na kierowców. Wręcz uważam, że przy stanie naszych dróg jeżdżą zadziwiająco dobrze. Pewnie niewiele osób zdaje sobie sprawę w jakim tempie przybywa w Polsce pojazdów. Otóż w minionym roku, w samym województwie kujawsko-pomorskim, przybyło 44 tysiące samochodów. To cud, że nie zwiększa się ilość dramatów na drogach.

M.W. - Nawiązuje Pan kontakty z samorządowcami, prosi o dofinansowanie, czy z tego powodu nie czuje Pan dyskomfortu?

A.K. - Reguły gry są jasne dla każdego – trzeba być uczciwym. Samorządowcy muszą o tym wiedzieć, ja natomiast wręcz będę zabiegał, aby angażowali się w działania mające na celu poprawę bezpieczeństwa.

M.W. - Bardzo poważna zapowiedź i to w ustach mundurowego, który bywa postrzegany jako typ showmana. Zobaczymy Pana na scenie?

A.K. - Te występy miały swój cel, zdobycie funduszy na pomoc innym: słabym, chorym, czy wsparcie sportowców. Przyznaję, że lubię mikrofon i dobrze czuję się na scenie, ale mam też świadomość, że komendantowi mniej wypada. Nie mam zamiaru rezygnować ze społecznej działalności, szczególnie w moim rodzinnym mieście Szubinie.

M.W. - Jako policjant jadł z niejednego pieca jadł Pan chleb. Proszę powiedzieć jakie zdarzenie Pana zaskoczyło i wryło się w pamięć?

A.K. - Była taka sytuacja, kiedy pełniłem służbę w Bydgoszczy. Zatrzymaliśmy pracowników firmy, którzy wywozili z zakładu drogie elementy drogich skórzanych okuć. Okazało się, że były to zaufane osoby prezesa, między innymi brygadzista. Kiedy na miejsce zdarzenia przyjechał szef i zobaczył tych ludzi, którym ufał bezgranicznie, rozpłakał się. Złodzieje też płakali, bo chyba uświadomili sobie jaką krzywdę zrobili temu człowiekowi, nie dość, że go okradali to podeptali jego ufną postawę wobec nich.

M.W. - Przygodę w policji zaczynał Pan w w 1996 roku, dwadzieścia lat temu. Jakie przemiany przeszła w tym czasie policja?

A.K. - Mentalnie może nie tak wielkie, bo mundur zawsze zobowiązywał do rzetelnej i uczciwej pracy. Natomiast przemiany technologiczne są ogromne. Nie wspomnę już o samochodach, ale dwadzieścia lat temu wszystko pisało się na maszynie. Proszę sobie wyobrazić, że na maszynie napisało się pięć stron raportu, czy innego dokumentu, a szef – jak był złośliwy – wyrzucił to wszystko do kosza jako nieprzydatny dokument i kazał pisać od nowa. Dlatego komputery to ogromne dobrodziejstwo.

M.W. - Widząc jak jest Pan żywiołowy, zastanawiam się jakim był Pan dzieckiem.

A.K. - Ponieważ z zady trzymam się prawdy, muszę przyznać, że byłem bardzo krnąbrnym chłopcem, wielkim urwisem. Zawsze chciałem mieć rację, ale też zawsze miałem czas. Ojciec umiejętnie korygował te zapędy, a starsze siostry również czuwały nad moim wychowaniem. Moja rodzina, nie należała do bogatych, ale jakoś wiązali koniec z końcem. Jednak kiedy zamarzyły mi się łyżwy, to ojciec powiedział, „albo łyżwy, albo buty na zimę”. Wybrałem łyżwy i całą zimę chodziłem do szkoły w tenisówkach. Prawdę powiedziawszy nie był to zbyt udany zakup. Pamiętam, że do bydgoskiego Jedynaka przywieźli tylko 3 pary. Ja miałem rozmiar nogi 40, a tam były jedynie z numerem 46. Tak się zaparłem, że pomimo tego kupili mi.

M.W. - Jak wychowuje Pan swoje dzieci?

A.K. - Szczególnie córce, która jest uczennicą, przekazuję tradycyjne wartości. Wpajam jej, że hasło „Bóg-Honor-Ojczyzna” zobowiązuje. Podróżujemy dużo wspólnie, aby poznała różne kultury. Staramy się aby technika, która tak bardzo rozwinęła się w ostatnich latach, nie zniszczyła jej umysłu. Natomiast synek ma dopiero 2.5 roku, ale mam świadomość, że trzeba kształtować jego charakter w myśl zasady „Czym skorupka za młodu....”

Dziękuję za rozmowę

 wywiad i fot. Maria Warda

AUTOPROMOCJA